Nazywam się Ewa Smoleń, moja dewiza życiowa: nie jestem WSZYSCY i nie mam na imię KAŻDY. Nie muszę robić tego co INNI!

– entuzjasta przyrody, miłośnik zwierząt;
– od 1992 roku hodowca zwierząt domowych;
– od 2011 roku ambasador i hodowca kotów rasy ragdoll


             Przydomek  Jennifer World*PL® to moja marka, pasja i styl życia. Na tej stronie dzielę się z Wami zdobytą wiedzą i doświadczeniem, ale także publikuję bieżące informacje z życia hodowli. Często używam słów i sformułowań w liczbie mnogiej ponieważ hodowla to nie tylko ja, ale koty i moja rodzina, razem  współtworzymy mój wymarzony kocio ludzki świat.

Biorę udział w kongresach, seminariach i webinariach, mam bardzo dobry kontakt z weterynarzami – specjalistami w dziedzinie rozrodu, okulistyki, kardiologi dzięki którym zdobywam ogromną wiedzę która pomaga mi troszczyć się o nasze ragdolle. Słucham doświadczonych naukowców i praktyków, otwieram się na nowe odkrycia. Świat weterynarii, felinologii, nauka o rozwoju zarówno fizycznym jak i psychicznym zwierząt szybko się rozwija, a wraz z tym, przybywa wiedzy do zdobycia.

Dlatego śmiało mogę napisać, że posiadam dużą wiedzę popartą doświadczeniem z zakresu: 

– rozwoju rasy;
– genetyki;
– kociego behawioryzmu;
– kociej fizjologii;
– profilaktyki zdrowotnej;
– doboru genetycznego par hodowlanych;
– rozrodu i opieki nad kociakami;
– kociego groomingu;
– kocich wystaw;
– organizacji i zarządzania procesem hodowli kotów;
– rozwoju hodowli,  metod i technik poprawy jakości hodowli oraz zdrowia i dobrostanu kotów.

Z przeszłości

           Od wielu pokoleń moja rodzina mieszka w  Krakowie – mieście królewskim pełnym legend, bezcennych zabytków architektury i sztuki, będących świadectwem jego minionej świetności. Mieście o niepowtarzalnym kolorycie i atmosferze. Wychowałam się w Borku Fałęckim, w cudownym 120 letnim nie istniejącym już małym domku. Bardzo dużo czasu spędzałam u siostry mojej mamy która mieszkała w samym centrum przy zbiegu ulic Floriańskiej i Marka.

Zdjęcie wykonane w pracowni konserwacji obrazów MNK w Galerii Sztuki Polskiej XIX wieku w Sukiennicach 2006 rok
Praca            

        Może dlatego 20 lat związana byłam z Muzeum Narodowym w Krakowie najstarszym i największym muzeum z przymiotnikiem „narodowe” w nazwie w Polsce. W czasie mojej pracy MNK obejmowało dziesięć oddziałów. Pracowałam w trzech z nich, pierwszy to Zbiory Książąt Czartoryskich, drugi to Galeria Sztuki Polskiej XIX wieku w Sukiennicach. 31 sierpnia 2006 roku na blisko cztery lata oddział ten został zamknięty dla zwiedzających z powodu remontu. Przed jego rozpoczęciem trzeba było wywieźć z Galerii wszystkie dzieła: blisko 1300 obrazów i rzeźb, w tym tak olbrzymich płócien (każde o rozmiarach blisko 30 m kw.) jak „Pochodnie Nerona” Henryka Siemiradzkiego, „Hołd pruski” i „Kościuszko pod Racławicami” Jana Matejki czy „Czwórka” Józefa Chełmońskiego. Pionierskim przedsięwzięciem było niezamykanie na czas remontu dzieł w magazynach, lecz urządzenie z nich galerii w Zamku Królewskim w Niepołomicach.
Cieszę się, że i ja brałam w tym udział. Remont i modernizacja były jedną z największych inwestycji konserwatorskich w Europie. Koszt wszystkich prac wyniósł 8 733 610 euro. 

Zdjęcie wykonane w Odziale MNK Pałac Biskupa Erazma Ciołka 2010 rok
Mój ulubiony

Trzeci oddział to jeden z najpiękniejszych jaki posiada MNK, Pałac bpa Erazma Ciołka. Tutaj pracowałam jako z-ca kierownika oddziału.  Pałac stał się własnością Muzeum Narodowego w Krakowie w 1996r., od 1999r. rozpoczęła się jego kompleksowa konserwacja, prowadzona dzięki środkom udzielonym przez Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa. Program konserwatorski był ukierunkowany na przywrócenie pałacowi pierwotnej formy z czasów jego świetności, a zarazem na przystosowanie go do nowej funkcji muzealnej. Prace zakończyły się w 2006 r., a w październiku 2007 r. otwarto dwie stałe galerie muzealne.

W 2017r. w ciągu jednego dnia podjęłam decyzję, że idę za głosem serca i będę żyć w zgodzie ze swoja największą pasją, czyli z moimi kotami.

Praca zawodowa była dla mnie przyjemnością nie musem czy obowiązkiem.

W miarę wolnego czasu pożeram  książki, choć bez okularów już nic nie przeczytam.  Wieczorami i nocami kiedy moje kociaki śpią redaguje stronę internetową, odpowiadam na maile lub pisze artykuły nie tylko o kotach.

Poza hodowlą

Moim sposobem na wszelkie problemy jest pływanie w otwartych wodach (open water) – ″dzikie pływanie″ ta przygoda wciągnęła mnie jak wir. Pływanie na wodach otwartych jest prawdziwą walką z żywiołem. Bo nie złapiesz się krawędzi basenu, nie będziesz płynął po wyznaczonym torze. Wręcz przeciwnie… napotkasz fale, prądy wodne, ryby, zaskrońce, żaglówki i pływających na deskach  standup paddleboarding – ci bardzo zagrażają pływakom. Praktycznie od wiosny do jesieni, pływam w zalewie Bagry codziennie. 
Za każdym razem, pływając, mam wrażenie, jakby to był mój pierwszy raz, bo woda zawsze jest inna, ciągle przynosi coś nowego. Otwarta woda uczy pokory, ale też elastyczności, odnajdywania się w różnych sytuacjach. Nie powiem jaki przepływam dystans w km, to zależy od warunków pogodowych np. wysokości fali, pływam minimum 2 godziny bez przerw. Mój rekord to 4,5 godzinny.

Na zdjęciu mój dwuletni syn Patryk z Kazanem
Przed kotami

Moim pierwszym własnym czworonogiem był KAZAN czarny miniaturowy pudelek. Niezwykle inteligentny i bardzo wesoły pies, uwielbiający być w centrum uwagi. Choć nie popieram dawania zwierzaków jako prezent to KAZANKA dostałam od cioci na 18 urodziny. Był przy mnie kiedy zakładałam rodzinę, uwielbiał mojego syna Patryka. Żaden spacer nie mógł odbyć się bez niego, dziarsko maszerował przy wózku na malutkich nóżkach, a później gdy już wychodziliśmy bez wózka pozwalał mu się prowadzić na smyczy.
Po roku od jego odejścia za Tęczowy Most (żył 13 lat) dołączyła do nas dobermanka DEIZI. Była moją najwierniejszą przyjaciółką, nigdy nie wyjeżdżałam bez niej, a uwielbiam podróże. Jeździła ze mną pociągiem, autobusem, samochodem, a nawet transporterem opancerzonym, pływała statkiem, biegła obok roweru. Towarzyszyła dzieciakom (uczniom Szkoły Podstawowej 49 w Krakowie) w trakcie kilkudniowego wyjazdu tzw. Zielonej Szkoły jak i jednodniowych wycieczek klasowych. Ten wspaniały, wymarzony pies dożył 18 lat, to bardzo długo jak na tę rasę.  Z czego jestem ogromnie dumna. Za tęczowy most DEIZI odeszła w niedzielę 24.01.2010 r.

Pozostanie zawsze w moim sercu. Poniżej zamieściłam kilka zdjęć tej cudownej suni.

Najbliższa rodzina

Józef, Patryk, Justyna, Konstancja.

Pozdrawiam Ewa

Copyright © by Jennifer World*PL®

Komentowanie jest wyłączone.