Początek nowego roku to okazja do zanurzenia się w refleksji nad tym, co wydarzyło się w hodowli czyli tak naprawdę w moim domu i życiu w mijającym roku

Zacznę jednak od podziękowania Wam, wiernym Czytelnikom, za towarzyszenie mi w ekscytującej pracy hodowcy. A działo się bardzo, bardzo dużo. Było sporo wyzwań, momentami było bardzo intensywnie. – styczeń: wykończenie nowego domu koszmar nad koszmary, jeszcze w nowym roku czekają nas poprawki (szukamy mieszkania lub domu na wynajem co najmniej na okres miesiąca by poprawić podłogę); – luty: logistyczne wyzwanie przeprowadzka, ale poszło szybko i sprawnie z czego jestem dumna; – marzec: witam pierwszy miot w nowym domu. Poród nie należał do tych łatwych. Na świat przyszły trzy maluszki, ostatni kociak nazwany później ZEUS rodził się tylnymi łapkami i niestety…